wtorek, 17 grudnia 2013

Studencki zawrót głowy

W sumie to nie wiem o czym dokładnie mogłabym wam napisać, bo dzieje się w moim życiu wiele zabawnych historii. Bardzo zaskakujących i niespodziewanych. No zdarzają się i te smutne, albo wręcz: ,,trzymajcie mnie, bo zabije...", ale ogólnie nudy nie ma. Dlatego też miedzy innymi nie mam czasu na pisanie postów, ani niestety częste odwiedzanie waszych blogów, nad czym bardzo ubolewam.
Niestety zdjęcie nie bardzo oddaje tego co na szyi.



Może zacznę od tego nie zabawnego faktu jakim było to, że gdzieś nabawiłam się uczulenia. Nie mam pojęcia gdzie, bo nie jestem uczulona na żaden, alergen. Nie zmieniła proszku, płynu do płukania, ani żadnych kosmetyków. Jedyna opcja jaka przychodzi mi do głowy to to, że jadłam w w McDonaldzie tosta z serem i pieczarkami i może to to. Będę musiała pójść tak jeszcze raz kiedyś i zamówić go ponownie, ale nie wiem jeszcze kiedy, bo te wydarzenia jaki były z tym związane, nie są w żadnym stopniu miłe. A mianowicie: Rano, gdy się obudziłam swędziała mnie z tyłu szyja. Koleżanka śmiała się, ze się nie umyłam (oczywiście nie miała racji ;p ). Na ćwiczeniach z Najnowszej historii Polski, zaczęłam mnie swędzieć z przodu. Kiedy zobaczyłam się w domu w lusterku...szok. Cała szyja była czerwona. Miałam czerwony brzuch i plecy. Najgorsze było to, że wszystko mnie swędziało. Bałam się, że może to być ospa wietrzna, bo siostrzeniec współlokatorki na to chorował, a ja nie przeszłam tego w dzieciństwie. Na szczęście nazajutrz rano, nie pojawiły się żadne z objaw tej choroby, a owe swędzące plany pojawiły się na kończynach. Bała to sobota więc z samego rana jechałam do domu. W niedziele, wciąż miałam plamy na nogach mama zabrała mnie więc na pogotowie, tam dostałam zastrzyk w tyłek i zaświadczenie lekarskie z którym mogłam się zgłosić po
Bodajże drugi dzień.
drugi jeżeli chce, jeżeli mi to pomoże. Ale od doktorki nie dowiedziałam się nic więcej jak to, że jest to uczulenie. Jeszcze w ten sam dzień musiałam wracać do Lublina. W poniedziałek wciąż bez zmian. Miałam na uczelnie iść dopiero na 11:30, a więc zaraz po roratach pojechałam do jakiegoś (znalezionego w necie) szpitala. Tam ostałam się w kolejce i dowiedziałam się, że mnie nie przyjmą, bo są kolejki ludzie już długo czekają, powinnam się była zarejestrować. Nie było by w tym nic dziwnego w końcu to nasze ,,kochane" szpitale, gdyby nie fakt iż kobieta była na tyle nieuprzejma, iż chciałam mnie nawet zwymyślać, nie mówiąc co mam zrobić z tym czymś. Gdzie mogę z tym pójść. Jak stamtąd wyszłam poczułam się taka bezradna, bezsilna, że chciałam usiąść na chodniku i zacząć płakać. We wtorek wciąż czułam swędzenie, które chwilami było nie do wytrzymania. Poszłam więc do innego lekarza, a dokładniej do jakiejś przychodni studenckiej. Podeszłam do rejestracji. Kobieta na pierwszy rzut oka, wydawała się nie miła, ale gdy powiedziałam o co chodzi to z takim jakby współczuciem powiedziała, że szkoda, że nie przyszłam rano, bo był dermatolog iż pomyślałam, że nie powinnam tak łatwo oceniać ludzi. Nie była zarejestrowana więc musiałam podejść do gabinetu lekarki i zapytać czy mnie przyjmie, zgodziła się. Wróciłam więc do
Co jak co, ale nawet kominiarze mi coś szczęścia nie przynieśli.
poprzedniej kobiety, aby dokonać rejestracji, i wtedy właśnie okazało się, że pierwsze wrażenie nie było mylne. Kobieta powiedziała, że mnie NIE ZAREJESTRUJE! Bo k**de nie mam u nich karty. No to ledwo co panując nad nerwami zapytałam czy łaskawie nie mogłaby mi wyrobić takiej karty, odparła, że nie. Taka wkurzona, już ledwo co stojąc zapytałam tylko: ,,To nie przyjmie mnie pani?" - z oczywistym wyrzutem, a ona odparła tylko krótkie: ,,nie!". Myślałam, że ją tam zabiję, ale wyszłam nic nie mówiąc. Stwierdziłam, że mam ich wszystkich daleko w ... i, że w końcu będzie musiało samo przejść. Siostra koleżanki dałam i mi jakieś krople, które podawała swojemu synkowi, gdy miał ospę wietrzną. I .......  w końcu mi przeszło.




Kolejne dwie historie bardziej skrócę.
A więc tak. Wybrałam się z koleżankami do kina na ,,Krainę lodu". Świetny początek bajki, a na pewno piosenka ,,Ulepimy dziś bałwana", która wpada w ucho. Niestety nie dokończyłyśmy seansu, bo w pewnej chwili w głośnikach rozległo się takie: ,,Proszę opuścić salę. Spokojnie, bez paniki" Wyszliśmy na korytarz. Światła migały jakby było zwarcie, po chwili zaś zauważyłyśmy wydostający się z pod sufitu biały dym. Staliśmy tak wszyscy (wszyscy ludzie z wszystkich sal) przed wejściem do kina i czekaliśmy na jakieś wyjaśnienia. Co chwila ktoś biegał tam i z powrotem. W pewnej chwili usłyszeliśmy coś w stylu: ,,Proszę się rozsunąć, zrobić takie szerokie przejście po środku", a zza kobiety wyjechał wózek z ... lodami! - no przecież najważniejsze, lody ;p Po wszystkim zwrócili nam kasę za bilety i dostaliśmy kupon wstępu na dowolny film do 31.12.2013r. i tak tydzień później poszłam na igrzyska śmierci. Co do kina to chyba faktycznie było tylko zwarcie.
 



Ostatnią na dzisiaj historią, a może faktem jest to iż pomimo, że lubię coś gotować, umiem też coś przypalić czy może nawet spalić. I tak niestety ostatnio to ostatnie się mnie trzyma. Mianowicie podgrzewając gołąbka na parze, wygotowała mi się woda i niestety, ale spaliłam sitko...kurczę, musiałam kupić nowe za dychę. Ale jest teraz takie, fajne seledynkowe. To było chyba w niedzielę. A dzisiaj za to przypaliłam trochę ryż, ale i tak był do zjedzenia :D




















Koniec na dzisiaj
Pozdrawiam :*
















Ach zapomniałabym. Pierwszy śnieg? Tak był. Około 12:00 w nocy wychodziłam sobie spokojnie z łazienki, gdy nagle oberwałam śnieżką :p

czwartek, 5 grudnia 2013

Opóźniona depresja??




      Kur** zaczęło się. Wszystko mnie denerwuje, najchętniej bym coś rozbiła, 
albo wykrzyczała się, ale nie mogę. 
Mogę tylko głęboko oddychać co niewiele daje...












 Nie wiem czemu,
              ale dopadła mnie taka złość...!!!





Wydarłam się na znajomych, bo rozmazał mi się lakier, a one podeszły do tego ze śmiechem, no bo kurczę, ja się męczę, staram się równo fajnie pomalować, a tu nagle telefon, paznokcie nie wyschły i nie dość, że nie zdążyłam odebrać to jeszcze rozciapał mi się lakier! Paznokci mi się rozdwajają, zimno mi w pokoju, a współlokatorka marudzi jak chce podkręcić kaloryfer. Gadają, gdy rozmawiam prze telefon tak głośno, że za każdym razem muszę wychodzić, a jak one rozmawiają, to ku**błoga cisza! Gdy słucham w radiu wiadomości to to samo, a jak poproszę o ciszę, to wielki foch, bo czego to ja nie żądam od nich. Kurcze jestem na bezpieczeństwie narodowym, jak mam okazję wysłuchać wiadomości to powinnam to zrobić, tak trudno to zrozumieć?!


Nie, nie wiem czy to ze mną coś ostatnio nie tak, wcześniej świetnie się dogadywałyśmy, a ostatnio coraz gorzej. I znowu mam tak, że gdy wracam do mieszkania to psuje mi się humor, najchętniej, całymi dniami przebywałabym z daleka od mieszkania. Nie wiem jak wy, ale ja czasem po prostu po ciężkim dniu chce móc w spokoju spędzić wieczór...