czwartek, 15 sierpnia 2013

Słoiki - nowy czasomierz

      
           A więc kochani muszę wam powiedzieć, że od wtorku (30.07.2013r.) zaczęłam pracę sezonową w przetwórni ,,Orzech".

Zadzwonili do mnie dzień wcześniej i powiadomili bym się stawiła o 6.00. Dzwonili również do mojej kuzynki, z którą umówiłam się, że pojedziemy razem rowerami. Prawie w brami spotkałyśmy naszego kuzyna który okazała się tam pracować już trzeci sezon. Zaprowadził nas więc w miejsce gdzie mamy poczekać, do którego zresztą chwilę później przeszła koleżanka która też właśnie zaczynała pracę, a o czy nie wiedziałyśmy. W pierwszy dzień wysłali nas robić słoiki. Czyli pakować do nich ogórki. Takie na orzecha (czyli małe około 9cm, nie grube po prostu idealne), albo zielone (czyli takie już większe, grubsze, ale też nie jakieś beczki). Z początku kobity się trochę czepiały. A każda z nas stała przy innej taśmie. O 10:00 przerwa trwająca 20 minut - zbawienie ;p Po niej zaś niedługo później wzięli mnie i kuzynkę do pakowania sałaty, niedługo później dołączyła też koleżanka.

Na drugi dzień ogórki. Od tego też czasu kuzynka stała koło mnie. Strasznie się ciągnęło. Tak jak i każdy kolejny dzień. Tylko ogórki, ogórki i jeszcze raz ogórki. Przerywnikiem były odgłosy rozbijanych słoi oraz dość niecodzienne zjawisko jakim okazała się afera cukierkowa. Ponoś ktoś włożył na spód słoika z ogórkami papierek po cukierku. Najlepsze, że na naszej taśmie. Ale nikt publicznie się nie przyznał mimo iż grożono sądem, osobie którą nagrały kamery. Do tej pory nie wiem kto to zrobił. Koleżance udało się trafić na taśmę, czyli przyprawiała słoje liściem laurowym. W piątek (przedostatni dzień pierwszego tygodnia, tak pracujemy w soboty;( ) do kuzynki przyszła szefowa i powiedziała, żeby od poniedziałku przyszła na drugą zmianę, będzie pakować sałatkę. Patrzyłam na nią ukradkiem czekając, aż powie, że ja też, ale tak się nie stało. Miałam jako jedyna z naszej trójki zostać na ogórkach :(  Na moje szczęście od poniedziałku czy też wtorku trafiłam na taśmę do koleżanki. Ja wrzucałam liścia a ona chrzan. Pod koniec dnia zmienili słoje (w sensie nie było trzeba przyprawiać już chrzanem, zostały tradycyjne przyprawy, liść, koper i wsypywane przez maszynę pieprz, gorczyca i ziele), przez co koleżankę odesłali na coś innego, a ja zajęłam jej miejsca. Głupio mi przez to było. Bo ona trafiła na ogórki mimo iż nie potrafiła ich robić, gdyż już drugiego dnia wzięli ją na taśmę do słoi.


Teraz jestem do wielu rzeczy. Najczęściej przyprawiam słoje. Głównie jest to liść. Ale niedawno temu lewą ręką wrzucałam cebulę, a prawą marchew. Koszmar jakiś. Bo taśmy nikt nie zatrzymuje gdy ja nie wyrabiam. Po prostu nie mogę nie wyrabiać, a ona goni jak szalona. Na szczęście koleżanka, która tez jest od wszystkiego ( nie rzadko, jeżeli wogóle trafia na ogórki), czasem mi pomagała wrzucając lewą  ręką liścia, a prawą cebulę. Czasem przyprawiam duże słoje takie 1,7 (które nie lecą na taśmie), czasem wykładam słoje na taśmę na ogórka, czasem do koszy na sałatkę, czasem pakuję sałatkę. Po prostu jestem tu i tam :D

Zmienili maszynę do sypania przypraw (gorczycy, pieprzu i ziela), która niestety też (jak i poprzednia) ma wady. O ile wcześniejsza tłukła czasem słoje - jeden przez mnie (zostałam tam już oczywiście ochrzczona [nie że imieniem], bo jak można być dobrym pracownikiem nie stłukłszy żadnego słoja), to ta się zacina i raz mi prawie zmiażdżyła rękę, gdy chciałam ją naprawić, co niestety leży w moich obowiązkach, bo stoję koło niej i co więcej ja tam uzupełniam brakujące zioła.

Ale wiecie co jest najgorsze ? Czas który nie ubłagalnie się dłuży! I tutaj wchodzimy w nowy wymiar czas. Bo gdy spojrzysz na zegar, zegar tego świata, wymyślony przez istoty stąpające po tej ziemi, wiszący na głównej ścianie zginiesz śmiercią nienaturalną. Gdyż będzie to zawał, spowodowany świadomością ile jeszcze zostało czasu...Moja metoda była więc prosta. Kiedy stałam przy ogórkach robiłam średni jeden kosz (czyli 20 słoi) na 20-30 minut. Co oznaczało, że 2-3 kosze i minęła godzina. Do przerwy jest 4 godziny, a więc na zegar mogłaś spojrzeć dopiero gdy zrobisz 10koszy, aby nie nastąpił zawał ;p
Teraz kiedy stoję na taśmie, przy starej maszynie, gdy przeszło 2 000 słoi mijała godzina. A więc wrzucisz liścia do 4 000 słoi (bo wrzucałam wtedy co drugi) nastąpi przerwa. Z tamtego miejsca nie widać zegara, żeby go zobaczyć trzeba się dużo wychylić za ścianę, więc taki zegar wskazany. Teraz odkąd jest nowa taśma. Nie wyrabiam z liczeniem słoi. Bo stoję na taśmie sama i wrzucał liścia około do trzech słoi na 1 sekundę!! Tragedia. A więc patrzę na przyprawy, które działają jak klepsydra. Gorczyca kończy się po około 40 minutach, ziele w 1h 05 min, a pieprz 1h 20 min.

 
 I tak tam sobie teraz żyje. Od czasu do czasu nudząc piosenki, dla zabicia czasu, albo rozmyślając o wielu rzeczach. Jak na przykład miałam dzień miłości. Myślałam o czymś romantycznym, albo o fajnych cytatach z komedii rom. i co? I tedy za każdym razem brałam do ręki liść w kształcie serca. Wiem ja też bym nie uwierzyła, gdybym tego nie przeżyła. Ale na prawdę tak było i nie mam pojęcia jakim cudem :) Jeden nawet przyniosłam do domu, ale oczywiście tak gdzieś trzepnęłam, że teraz nie wiem gdzie jest:(

Dobra to tak w skrócie, następny post będzie o tresurze Rudego (ale nie wiem kiedy) :p
Pozdrawiam    



*fotki z neta