Niestety zdjęcie nie bardzo oddaje tego co na szyi. |
Może zacznę od tego nie zabawnego faktu jakim było to, że gdzieś nabawiłam się uczulenia. Nie mam pojęcia gdzie, bo nie jestem uczulona na żaden, alergen. Nie zmieniła proszku, płynu do płukania, ani żadnych kosmetyków. Jedyna opcja jaka przychodzi mi do głowy to to, że jadłam w w McDonaldzie tosta z serem i pieczarkami i może to to. Będę musiała pójść tak jeszcze raz kiedyś i zamówić go ponownie, ale nie wiem jeszcze kiedy, bo te wydarzenia jaki były z tym związane, nie są w żadnym stopniu miłe. A mianowicie: Rano, gdy się obudziłam swędziała mnie z tyłu szyja. Koleżanka śmiała się, ze się nie umyłam (oczywiście nie miała racji ;p ). Na ćwiczeniach z Najnowszej historii Polski, zaczęłam mnie swędzieć z przodu. Kiedy zobaczyłam się w domu w lusterku...szok. Cała szyja była czerwona. Miałam czerwony brzuch i plecy. Najgorsze było to, że wszystko mnie swędziało. Bałam się, że może to być ospa wietrzna, bo siostrzeniec współlokatorki na to chorował, a ja nie przeszłam tego w dzieciństwie. Na szczęście nazajutrz rano, nie pojawiły się żadne z objaw tej choroby, a owe swędzące plany pojawiły się na kończynach. Bała to sobota więc z samego rana jechałam do domu. W niedziele, wciąż miałam plamy na nogach mama zabrała mnie więc na pogotowie, tam dostałam zastrzyk w tyłek i zaświadczenie lekarskie z którym mogłam się zgłosić po
Bodajże drugi dzień. |
Co jak co, ale nawet kominiarze mi coś szczęścia nie przynieśli. |
Kolejne dwie historie bardziej skrócę.
A więc tak. Wybrałam się z koleżankami do kina na ,,Krainę lodu". Świetny początek bajki, a na pewno piosenka ,,Ulepimy dziś bałwana", która wpada w ucho. Niestety nie dokończyłyśmy seansu, bo w pewnej chwili w głośnikach rozległo się takie: ,,Proszę opuścić salę. Spokojnie, bez paniki" Wyszliśmy na korytarz. Światła migały jakby było zwarcie, po chwili zaś zauważyłyśmy wydostający się z pod sufitu biały dym. Staliśmy tak wszyscy (wszyscy ludzie z wszystkich sal) przed wejściem do kina i czekaliśmy na jakieś wyjaśnienia. Co chwila ktoś biegał tam i z powrotem. W pewnej chwili usłyszeliśmy coś w stylu: ,,Proszę się rozsunąć, zrobić takie szerokie przejście po środku", a zza kobiety wyjechał wózek z ... lodami! - no przecież najważniejsze, lody ;p Po wszystkim zwrócili nam kasę za bilety i dostaliśmy kupon wstępu na dowolny film do 31.12.2013r. i tak tydzień później poszłam na igrzyska śmierci. Co do kina to chyba faktycznie było tylko zwarcie.
Ostatnią na dzisiaj historią, a może faktem jest to iż pomimo, że lubię coś gotować, umiem też coś przypalić czy może nawet spalić. I tak niestety ostatnio to ostatnie się mnie trzyma. Mianowicie podgrzewając gołąbka na parze, wygotowała mi się woda i niestety, ale spaliłam sitko...kurczę, musiałam kupić nowe za dychę. Ale jest teraz takie, fajne seledynkowe. To było chyba w niedzielę. A dzisiaj za to przypaliłam trochę ryż, ale i tak był do zjedzenia :D
Koniec na dzisiaj
Pozdrawiam :*
Ach zapomniałabym. Pierwszy śnieg? Tak był. Około 12:00 w nocy wychodziłam sobie spokojnie z łazienki, gdy nagle oberwałam śnieżką :p
No to widzę, że się nie nudzisz...u mnie śniegu jeszcze nie ma;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, na nudę to Ty nie musisz narzekać.. Ale życzę, byś miała od tej chwili same miłe przygody :) Straszne są zwyczaje w naszych szpitalach.. Jak można tak potraktować, kogoś chorego..;/ A jakby to było coś na prawdę np. śmiertelne, one powinny być posadzone za takie zachowanie.
OdpowiedzUsuńHeh, w kinie to akurat śmieszne, dobrze, że dostałaś nowy bilet, uczciwie :)
Ja niestety też dość często, jak już gotuję, to coś przypalę :P Ale ogólnie lubię gotować i piec :D
Przykro mi, że miałaś takie przeżycia...
OdpowiedzUsuńTeż jak kiedyś dostałam wysypki to nie mogłam wytrzymać...
Pozdrawiam!