niedziela, 2 czerwca 2013

Recenzja książki ,,Tajemnica rzeki Lost River"



Mały pokoik. Tak mały, że aby przyjść z jednego jego końca do drugiego (co w cale nie stanowiło tak wiele) trzeba było stanąć na łóżku, bądź zrobić ogromnego kroka. Oprócz łóżka, była tam też ogromna szafa, pełna książek i ciuchów, chodź większość niepotrzebnych najwidoczniej właściciel nie potrafił się ich od tak pozbyć. Na szafce stoi nie dopity jeszcze jogurt, a za nim leży nóż, jakby do smarowania chleba chodź i tak już dawno nikt go nie używa. Uchylone okno powoduje, iż stukające w okno grube krople deszczu powodują ogromny hałas. Mimo to młoda dziewczyna siedząca na łóżku, mająca około 19 lat, nie rusza się. Patrzy w jeden punkt na szafie, i chodź nie ma tam nic ciekawego nie odrywa wzroku. Powoduje to iż ma się wrażenie, że zapadła w śpiączkę. Ona jednak siedzi i od czasu do czasu pozwala powieką szybko opaść by za chwilę znów unieść się do góry. Z owego transu nie jest w stanie wyrwać jej nawet najgłośniejszy hałas, ani walące w parapet krople, ani ujadający na podwórzy pies. Dziewczyna ta siedzi z podkulonymi nogami, nakrytymi kołdrą, a głowa jej pełna jest niekończących się łańcuchów myśli. I choć po trochu czepia się każdej to właśnie ta jedna bywa w jej umyśle najczęściej. Dlaczego takie zakończenie? Mógł tam przecież zginąć. Przecież ta woda nie myśli, czemu go nie pochłonęła? On nie powinien tam skakać skoro już to jednak zrobił, czemu przeżył. I czemu to epilog opowiada zakończenie historii, które jest tak urywane i opowiedziane krótkimi zdaniami. Zamiast opisane jeszcze w choćby 30 stronach. Nie rozumiem, co to ma znaczyć. Myśli dziewczyny nie krążyły wokół niczego innego jak dopiero co przeczytanej książki. I chodź nie lubi ich czytać, tą przeczytała w około 3 dni. A przecież miała ona ponad 500 stron, a dziewczyna miała mnóstwo innych zajęć. To trzeba zrobić to, to tamto, trzeba pojechać tam, przywieźć to, a jednak. Ona ją przeczytała. Czytała ją każdego ranka gdy tylko się obudziła. Siadając wygodnie na łóżku i udając przed całym światem, że jeszcze śpi. Czytała ją także wieczorami. Książka ta tak ją fascynowała, że siedziała z nią tak długo, dopóki jej umysł dawał radę cokolwiek rejestrować. I chodź czuła, że za bardzo go przeciąża, że chodź tylko czyta to musi odpocząć, nie potrafiła odłożyć książki, zdjąć okularów, zgasić światła i zasnąć. Robiła to dopiero wtedy, gdy jej ciało, samo nakazywało, układać się w łóżku coraz wygodnie, ręce zaczynały swobodnie opadać, nie mogąc utrzymać w dłoniach książki która zdawała się ważyć 10 kilo, a oczy tak nieposłuszne, zamykały się, z trudem otwierając, jakby chciały zatrzasnąć się raz na dobre i nie otwierać, aż słońce ukaże się na horyzoncie. Teraz jednak gdy przeczytała ostatnią kartkę z książki. Nawet to co było dodane od autora, wszystkie podziękowania. Czuła ogromne rozczarowanie, może nawet nie samym faktem, że rozczarowało ją zakończenie, ale to iż książka się skończyła. Tyle. Nie ma już ani jednej kartki, ani jednej linijki, ani jednego słowa. Jedna marna kropka i tyle. A przecież ona chciała czegoś więcej, pomimo iż goniła i czytała tę książkę, najszybciej jak może, to teraz, czuła tylko to głupie rozczarowanie, dlaczego ta książka się już skończyła?
Spojrzała na raz jeszcze na okładkę: ,, Tajemnica rzeki Lost River” Michael Koryta. Nad napisem zaś znajdował się cytat, niejakiego Michaela Connelly i wielkie drzewo na niebieskim tle nieba. Nic więcej, nic co mogło by zapełnić pustkę, stworzoną po tym iż czytanie tej książki, dobiegło końca. Odwróciła więc książkę na drugą stronę, by obejrzeć, okładkę z tyłu książki.
Wartka akcja oraz galeria ciekawych postaci umieszczona w scenerii urokliwej przyrody Środkowego Zachodu. Nawiązująca do najlepszych tradycji powieści gotyckiej thriller, błyskotliwie pomyślany i przerażająco realny. Powieść, która intryguje od pierwszej do ostatniej strony!” – przeczytała. Po czym opuściła wzrok niżej i ujrzała trzy cytaty, będące opinią o owej książce. Ten jednak szczególnie zapadł jej w pamięci: ,, Jedna z tych książek, podczas czytania których trzy razy upewnisz się, czy aby na pewno pozamykałeś wszystkie drzwi. Cudownie przyprawia o dreszcze”. O tak, to muszę przyznać, książka była naprawdę przerażająca. Zwłaszcza, gdy czytałeś ją podczas zapadającego zmroku i gdy ciało odmawiało posłuszeństwa by czytać dalej, a ty musiałeś zgasić światło. Mimo to książka naprawdę warta polecenia. Gdy ktoś lubi zagadki i przewijającą się przez powieść magię. 


Pozdrawiam:)



PS. Post o maturach jeszcze się pisze, ale mogę powiedzieć, że już około tydzień temu zakończyłam wszystkie i teraz pokornie czekam na wyniki