sobota, 20 kwietnia 2013

Bo przed maturą trzeba poprosić, aby zdać ;p

Wczoraj tj. 19.04.2013r. udaliśmy się ze szkoły do Częstochowy. Jest to pielgrzymka jaką obchodzą wszystkie trzecie klasy, by prosić Matkę Boską o zdanie. Tak więc i my pojechaliśmy. Przeważnie jednak było tak, że ludzie jechali na tygodniu, nas jednak dyrektorka tak kocha, że pojechaliśmy w nocy z piątku na sobotę. Wyjazd był o 12:30 z pod kościoła. 5 klas w dwóch dużych autobusach i jeden bus. Nie każdy jechał, jechali ci co chcieli, ale u nas była 100% frekwencja :)


Zacznę jednak od początku. A wiec: kiedy wróciłam w piątek po szkole do domu, tak około 14:20, zjadłam obiad i postanowiłam się spakować. Odszukałam małą, podręczną torbę, wcisnęłam do niej paluszki, orzeszki, portfel, chusteczki higieniczne, i 4 bułki - one jednak by nie zajmowały za dużo miejsca zostały przeze mnie brutalnie zgniecione na  płaski placek (bułki te były takie sklepowe 7 days, a więc nie było to trudne). Przygotowałam ciuchy, odmówiłam, koronkę i modlitwę za nienarodzone dziecko jaką się niedawno podjęłam odmawiać przez 9 miesięcy, ustawiłam budzik na 23:20 i poszłam spać. Niestety kilka razy przekręcałam się z boku na bok i budziłam (nie jestem przyzwyczajona spać w dzień), ale jakoś się wyspałam. Gdy usłyszałam budzik, zabrałam przygotowane rzeczy, poszłam się umyć i wyszłam z domu. Na cmentarz, a raczej parking pod cmentarzem zawiozła mnie ciocia (bo odwo

ziła swoją córkę, a moją kuzynkę, bo jechała z nami - jest w tej samej klasie co ja).
Przyjechały autobusy, usadowiłyśmy się na miejscach pod koniec pojazdu i po ukokoszeniu udałyśmy się na drzemkę (4 godziny to nie mało na  podróż w autobusie). Wszystko by się dało znieść, gdyby nie fakt, że było tam piekielnie zimno. Co więcej gość włączył zimną klimatyzację, której nie dało się wyłączyć, a jedynie trochę zablokować przepływ. P czterech godzinach i jednym postoju dotarłyśmy na miejsce. Poszłyśmy prawie od razu do kościoła, gdzie o godzinie 6:00 było odsłonięcie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, a potem msza. Następnie miałyśmy czas wolny, aż do 8:00 - czyli czas na śniadanie. Udaliśmy się do przestronnej herbaciarni i tam spożyłyśmy część zabranego ze sobą prowiantu. Po sytym posiłku była Droga Krzyżowa.

Następnie kolejny czas wolny około dwu godzinny. Byłyśmy więc z koleżankami na wieży.
Niestety po przejściu 298 schodków w jedną stronę widok nie zachwycał bo wyła mgła, ale zawsze coś.

Byłyśmy też chyba w grobowcu (w każdym razie nie można tam było robić zdjęć:( ), obeszłyśmy też Cudowny Obraz dookoła na klęczkach i zaczęłyśmy się kierować w stronę autobusu, gdyż zbliżał się czas odjazdu do następnego miejsca. Zanim jednak on nastąpił poszłam z koleżanką na papieskie kremówki
:D


Po upływie około 40 minut jazdy autobusem dotarłyśmy do następnego miejsca, gdzie było sanktuarium Matki Boskiej Gidelskiej. Tam usłyszeliśmy historię tego sanktuarium: (od razu ostrzegam, że mogłam przekręcić niektóre fakty - moja pamięć do szczegółów) Pewien rolnik znalazł w polu malutką figurkę Matki Boskiej, podniósł ją i schował do kieszeni. Kiedy wrócił do domu, stracił wzrok on i jego rodzina. Nie wiedzieli oczywiście dlaczego. Jego przyjaciele powiedzieli mu, że postawili kapliczkę na jego podwórzu i wstawią tam figurkę, którą znalazł. Przedtem jednak zaczęli ją obmywać z piasku i gliny. Nagle owego rolnika coś tknęło i przemył swoje oczy i swojej rodziny wodą jaka była czyszczona figurka, po tym zdarzeniu odzyskali wzrok. Teraz w miejscu gdzie stał niegdyś kapliczka jest owe sanktuarium w, którym byliśmy. Zdarzało się tam wiele cudów - koło ołtarza widziałam np. kule - co ewidentnie oznacza, że ktoś został uleczony. Stamtąd też nabyłam wino i modlitwę do Matki Boskiej Gidelskiej, która ma moc uzdrawiania. Z myślą o rodzinie przywiozłam ją do domu i wiem, że jeżeli wszyscy szczerze w to uwierzymy jej moc zadziała.
w tym flakoniku znajduje się uzdrowicielskie wino


Potem powrót do domu. Znów 4 godziny tłuczenia się w autobusie. Droga jednak mijałam mi przyjemnie, było ciepło, a nawet gorąco, siedziałam w koszulce z krótkim rękawkiem odrzucając dres i kurtkę bez których wcześniej szło zamarznąć. Tym zaś razem nawet otwarte okna w dachu nie dawały większego rezultatu. Podróż mijała mi szybko na rozmowie ze znajomymi. Kiedy zaś nastąpił postój poszłam z koleżanką do toalety. Kiedy wróciłam do autobusu, zobaczyłam ogromne zamieszanie wokoło miejsca gdzie siedziałam, okazało się, że dziewczyny zaczęły malować tuszem do oczu, brązem i błyszczykiem kolegę, który śpiąc nic nie czuł! Wyglądał naprawdę zarąbiście - zaczęłam więc robić zdjęcia. Kolega obudził się dopiero po nałożeniu błyszczyka, kiedy poczuł coś wilgotnego na wargach. Budząc się zdążył jednak wytrzeć usta w poduszkę koleżanki (na szczęście nie bardzo). Oj żebyście to widzieli, wstał taki wściekły i zdezorientowany. No bo jakbyście się czuli jakby wisiał nad wami tłum ludzi, a wy byście nie wiedzieli co się stało?
 Kapnął się gdy kolega podał mu lusterko. Wyglądał jakby chciał wszystkich wyzabijać. Szybko się jednak zebrał i chciał pójść do toalety. Nie tylko ze względu na makijaż, ale i dlatego że wcześniej wypił piwo i chciało mu się sikać, a i zapalił by sobie bo dawno ( w jego mniemaniu tego nie robił). Drzwi jednak zamknęły mu się przed nosem, pchnął je, ale nic to nie dało. Wściekły zaczął krzyczeć żaby otworzyli mu drzwi, ale nasza kochana wycho powiedziała, że odjeżdżamy i nigdzie nie pójdzie. W tym momencie spostrzegłam, że nie ma dwóch naszych dziewczyn, zaczęłam więc wołać, że nie ma wszystkich. Otworzyła więc mu drzwi, a ja zadzwoniłam do dziewczyn, które jak się okazało poszły na pobliski cmentarz. Gdy wróciły pani chciała odjeżdżać, ale kolegi (Mateusza) nie było widać. Pani stwierdziła, że poszedł zapalić i aby go wystraszyć, że odjeżdżamy i żeby przybiegł poprosiła kierowcę by podjechał pod samą ulicę. Jakież było jej zdziwienie i śmiech w autobusie, gdy Mateusz najspokojniej w świecie szedł sobie powoli jakby nigdy nic.
Nie był jednak tak kolorowo, gdy tylko wszedł do autobusu zaczął dopytywać kto to zrobił i mówił mi że mam usunąć zdjęcia. Był tak upierdliwy na tym puncie, że już brakowało mi argumentów. Mówił, że mam je usunąć, albo sam to zrobi. Podałam mu wiec aparat (w którym nie było karty, koleżanka wcześniej poleciła mi ją wyjąć, a zamiast jego zdjęć i zdjęć z wycieczki, było kilka zdjęć choinki na pamięci telefonu), Mati przeszukiwał i przeszukiwał, gdy powiedziała, że przecież skoro nie ma to znaczy, że usunęłam, on jednak kapną się, że coś tu nie gra bo przecież nie ma nawet zdjęć z wycieczki. Nie udało mu się wydusić ze mnie gdzie są zdjęcia, ale na koniec usłyszałam, że gdybym była chłopakiem to dostałabym po gębie. Moja odpowiedź z uśmiecham na ustach: ,, Ale na szczęście nie jestem" była chyba dla niego tak oczywista, że nie odzyska zdjęć iż odpuścił:) Niestety na wzgląd na niego nie pokaże ich wam, ale wierzcie mi na słowo wyglądał genialnie :D



Pozdrawiam :D

sobota, 13 kwietnia 2013

Żabi post :)

   Dzisiaj na reszcie była wspaniała pogoda. Można było chodzić w samej koszulce, a i tak było ciepło. 
Niestety jakoś tak szczególnie tego czasu nie miałam jak wykorzystać, bo musiałam zrobić wiele rzeczy wkoło podwórza i wogóle. Nie ma co pisać, bo to dosłownie była gówniana robota. 
Potem jednak postanowiłam iść z Kajtkiem na spacer i co? I pogoda się zepsuła, zrobiło się pochmurno, zaczęło grzmieć i wylądowałam w domu, na szczęście po jakimś czasie się rozpogodziło i mogłam się udać na spacer. Wzięłam Kajtka i aparat z zamiarem dobrze go wykorzystania, na nie małą sesję Kajtkowi, jednak stało się inaczej, bo natknęłam się na żabę, potem drugą i trzecią, aż w końcu sama zaczęłam ich poszukiwać i robić im zdjęcia. Było ich na prawdę dużo ponieważ nie tylko wszędzie było mokro, to jeszcze mają teraz okres godowy tak więc, robiłam i robiłam i zaczęło grzmieć, coraz bardziej i bardziej i musiałam w pośpiechu wracać do domu:( 
Ale efekty mojego dzisiejszego spaceru możecie podziwiać w tym poście :)


 Zauważyłam dzisiaj, że żaby mają na prawdę piękne, a może nawet przepiękne oczy :)




 

Zauważyliście kiedyś jakie żaby mają dziwne nogi gdy stoją, ja prawdę powiedziawszy widziałam to chyba pierwszy raz na żywo.


U nas w piątek (12.04.2013) pojawiły się bociany, a u was w okolicach? 

Ale mimo tak pięknych słonecznych chwil staw sąsiada nadal wprawdzie w niewielkiej części, ale jednak jest pokryty lodem 


No i na sam koniec koniecznie mój kochany wariat :)


Pozdrawiam :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Ta siła która mówi idź dalej, chodź inni mówią, że nie ma po co...

Większego bólu od tego nie zaznasz, niż tego gdy tracisz zaufanie najbliższych
       Kochani, myślę, że wielu z was czuło coś takiego, taką siłę, która najzwyczajniej w świecie nie pozwalała wam się poddawać. Nie ważne było co mówią inni, jakich używają argumentów, ty i tak wiedziałeś swoje, czułeś, że masz rację i, że słusznie robisz. To jak dążyłeś do tego, jak bardzo pragnąłeś mieć rację tego dążenia.
I chodź czasem okazuje się, że inni mieli rację, to innym razem gdy masz tą samą sytuację, znów czujesz to co za pierwszym uczuciem, tą siłę, to natchnienie, bo może tym razem wygram, tym razem zwyciężę i pokaże im wszystkim, całemu światu, że to oni się mylili, że ja miałem rację, sęk w tym czy ta siła się kiedyś wypala? czy znika? Otóż myślę, że niestety tak, i nie jest to już to, że ci się nie udawało, ale to, że  to oni w ciebie nie wierzyli, bo to oni zwątpili, to oni mówili: ,,nie dasz radę" i w końcu pękasz, stajesz się jak pies, który siedzi gdy mu każą, a gdy każą to wstajesz. Nie walczysz, bo po co? Nikt cię nie dopinguje, nikt w ciebie nie wierzy, każdy uważa się za mądrzejszego do tego stopnia, że cię łamią i ta siła umiera, jak wypalająca się zapałka, która w końcu gaśnie. W swym życiu chcemy czy nie jesteśmy zależni od tego co mówią i myślą, szczególnie ci, których kochamy, ci, którym ufamy, bo to od nich zależy czy ta zapałka zgaśnie czy zapali się od niej kolejna i kolejna. Moja niestety gaśnie. Dzisiaj straciłam zaufanie do osoby, którą najbardziej nim darzyłam - do mojej mamy... i choć może jakoś je odbuduje wiem, że nigdy nie będzie tak pełne jak było. I to boli, boli zdrada, powierzasz komuś jakąś tajemnice, a on mówi osobie ostatniej, która powinna się o tym dowiedzieć, mimo iż zastrzegałaś - tylko ,,jej" nie mów i co? I powiedziała. Nie świadoma konsekwencji jakie mogą się z tym wiązać, nie tyle straty zaufania, ale i koszmarnych skutków względem osoby, która te słowa powierzyła ,,zaufanej pani" i tej która powierzyła te słowa mi...





niedziela, 7 kwietnia 2013

Wspominenie


"Wszystko przemija i wszystko się zmienia,
I sen się kończy i cudne marzenia,
Lecz coś jest w duszy co nigdy nie zginie
A tym jest... wspomnienie". 


zdjęcie z neta

Lecz czy warto pamiętać gdy wspomnienia ranią
czy warto pamiętać gdy łzy z serca wylewają

Stałam kiedyś cicho w kącie zapomniana
Szumiały na wietrze słowa
Ja patrzyłam, ja widziałam
A on dźwigał coś wielkiego, coś ciężkiego

I puścił
Łomot przerwał ciszę
jak grom uderzył w ziemię
Upadłam
Oczy swe zamknęłam by mnie nie ujrzał
Schowałam się w sobie głęboko
by zapomnieć
lecz wciąż pamiętam...


"Wspomnienie to cicha nuta
Wyjęta z tomów przeszłości
Wspomnienie to nić wysnuta
Ze złotej księgi młodości.
Wspomnienie to brzęk łańcucha
Co łączy rozpacz z nadzieją,
Wspomnienie to puszcza głucha
Gdzie tylko groby bieleją." 



moja fotka, zrobiona dzisiaj za domem
Bo nic nie przemija
Jak woda w jeziorze
Trwa i trwa
i zawsze trwać będzie...

 A ja na jej wierzchu
jak kaczka się trzymam
lecz czy kiedyś nie zatonę?




Wiersze w cudzysłowiu nie są moje, lecz ten w środku, ten pochyłym drukiem napisałam ja, i choć pewnie nikt nie rozumie są to słowa opisujące przeszłość, coś co chciałabym zapomnieć lecz wciąż we mnie trwa.Mogę wam jedynie narazie powiedzieć że ciężko doświadczył mnie los w dzieciństwie, i chodź mogło być gorzej, wspomnienia nie zawsze są miłe...

wtorek, 2 kwietnia 2013

Bo dzięki nim pamiętam...

   U nas na szczęście nic złego się nie dzieje, właściwie nie się nie dzieje. Siedzę w domu i nic nie robię. Oj jak ja dawno nie czułam takiej bezczynności, no niestety jak wszystko dobre i to się kończy. Muszę się dzisiaj wziąć za naukę, bo jutro wracamy do rzeczywistości. Ale co tam się smucić jakoś to będzie, jak zawsze. 

Dzisiaj jednak nie chcę was tym zanudzać, chcę abyście ocenili moje zdjęcia. Wiem, że wielu z was je robi. Wybrałam te, którym nie mam nic do zarzucenia i czekam na waszą krytykę. Bo wiecie dzięki temu się uczę:)

Kajtek

1

2

3

4




 Koty

5

6

7




Kwiaty 

8

9



Co tam w trawie siedzi

10


11





 Motyle

12

13

14



Widoki

15

16

17


Na prawdę czekam na liczne komentarze, szczególnie takie które określają zarówno wady jak i zalety fotografii. 
Co więcej proszę o wybranie tej która przypadła wam najbardziej do gustu :)
Pozdrawiam (-_-)