Odkąd zaczęłam chodzić do pracy i wracać z niej o 14:00
czy też 15:00 zaczęłam również oglądać telewizję. Normalnie zamykałam się w
pokoju odosobniona z laptopem i moim światem, teraz jednak gdy przychodziłam
brałam obiad i padałam na kanapie przed TV. Serial za serialem, program za
programem i okazało się że na plus 2 o 18:00 leci program Cesara Millana.
Oglądałam dzień w dzień, od poniedziałku do czwartku, aż doszłam do wniosku iż
metody, które stosuje mogę wypróbować na Kajtku. Jak większość was zapewne wie,
mam z nim problem z agresją – zdaniem Cesara Millana Kajtek znajduje się w czerwonej strefie.
żeby nie było, on tutaj tylko je trawę |
Próbowałam wielu rzeczy już od dawna, ale
niestety nie bardzo to pomagało, teraz wiem iż prawdopodobnie w mniemaniu
mojego psa to on rządzi moim domem, a ja jestem jego suką, która jest dba, ale
tak naprawdę nie ma nic do gadania. Oglądając odcinki zauważyłam pewien schemat
– mianowicie Cesar prawie zawsze zaczynał od spacerów. Twierdzi, że to on
pomaga w ustaleniu hierarchii, to o wtedy tworzą się więzi. Nauczyłam się w
miarę nad Rudym panować. Oczywiście nie przyszło to łatwo. Jego obrożę musiałam
umieścić wysoko na szyi i prowadzić tak by cały czas szedł obok mnie. Nie
powinien ciągnąć co niestety wciąż nam się zdarza mimo iż uczymy się od około 4
tygodni. Powiem wam nawet, że pierwszy dzień chodź ciężki bo Kajtuś się na
początku trochę dusił i gdy szarżował serce się krajało, a ja musiałam
reagować tak by wciąż pozostać asertywna i nie wykazać żadnej słabości, bo pies
by to wykorzystał, był najlepszym spacerem. Drugi dzień też niezły, ale potem im
później tym Kajtuś lepiej rozumiał, że ja chce go tak przez cały czas trzymać i
to mu się nie spodobało. Próby złamania mnie nie przynosiły mu żadnych
specjalnych efektów, ale nadal próbował i próbuje. Mimo to są też piękne
chwile, że naprawdę chodzi pięknie przy nodze, a to właśnie cieszy.
Labek chyba Angus |
Teraz przychodzi wyeliminowanie agresji w stosunku do
ludzi i zwierząt. Zaczęłam od tego iż nie unikałam ludzi wręcz przeciwnie gdy
widziałam kogoś, samego czy z psem szłam specjalnie na wprost niego bo tylko
tak mogłam go nauczyć, że szczekając zachowuje się nie właściwie. Tak też
spotkaliśmy na drodze kilka psów. Starego znajomego labka i nowe kundelki.
Na
jednych reagował lepiej na innych gorzej, ale zgoła było lepiej niż wcześniej.
Zaobserwowałam też, że trudniej mu się przekonać do zwierząt niż do ludzi. Co w
sumie cieszy, bo psy rzadziej spotykamy. Już któryś raz z kolei udało nam się
prawie bez żadnego mruknięcia minąć motor, a dzisiaj nawet bez zwracania na
niego uwagi. Niestety naszą zmorą są rowery. Nie cierpi ich. Może on jechać
daleko, ale jak zauważy i jeszcze jak rower zbliża się w naszą stronę, to Rudy
jest jak szalony mustang, który został niespodzianie złapany na lasso i chce
się wyswobodzić, tylko, że on by nie uciekł… Myślałam nawet, żeby spróbować,
aby kuzyn pojeździł przed nim rowerem, tak wiecie poćwiczyć by zrozumiał, że
rower to nic złego i skoro mija motor, który wydaje gorszy hałas, może też
minąć rower, ale dochodzi kolejny problem.
Zacznę od tego iż moja ciocia (mama kuzyna) chodzi
codziennie ( w niedziele czy jak ma wolne dwa razy dziennie), na długie spacery
ze swoimi psami. Suczką Pusią i jamnikiem Chapsem. Niestety Chaps to najgorsze
czego Rudy nienawidzi. Ja jednak odebrałam to jako kolejną okazję do ćwiczenia
opanowania, i zapytałam cioci czy mogę z nią chodzić jeżeli Kajtuś będzie w
kagańcu. Zgodziła się. Na początku wesoło
nie było. Ale z czasem wydawało się, że jest coraz lepiej. Oczywiście warczały
na siebie od czasu do czasu, a że Kajtuś jest większy i silniejszy to Chaps się
go boi. I biedny jamniczek unikał go jak mógł. Chodził z tyłu z dala od niego.
Po którymś spacerze było trochę lepiej. Chaps zobaczył, ze Kajtuś jest w
kagańcu więc nic mu nie robi. Zaczęłam spuszczać Rudego ze smyczy. Warczenie
nie znikło, ale było dość znikome. Rudy trzymał się na tyle blisko (przy
nodze), że zawsze zdążyłam zareagować.
Napomknę jeszcze, że Kajtuś reagował agresywnie nawet na ciocię, a teraz idzie bardzo grzecznie koło niej |
Tutaj niestety Chaps biegł zbyt szybko |
Ostatnio postanowiłam mu dać trochę
więcej swobody i pozwolić mu pobiegać (wciąż w kagańcu) i to był błąd. Było za
wcześnie, Rudy rzucił się na Chapsa, a ja jak zaklęta nie była pena jak
reagować. Miał kaganiec więc wiedziałam, że go nie zagryzie co wzięło we mnie górę
i postanowiłam im dać to załatwić między sobą, zwłaszcza iż widziałam, że
jeżeli ja albo ciocia podchodzą to psy są jeszcze bardziej rozszalałe.
Wiecie co najbardziej mnie wkurza? Ja sama wiecznie te
głupie błędy! Czuję, naprawdę czuję, że gdybym dostała jeszcze jedną szansę i
wolną rękę, tak, że nikt by nie wtrącał się do tego jak to robię, mogła liczyć
na pomoc (z rowerem i Chapsem) to by się udało, ale po tym co zaszło chyba mogę
o tym zapomnieć i liczyć, że wystarczą Rudemu zwykłe spacery i napotkane czasem psy.
Wracając do Milana. Stosuje on dwie rzeczy, których zawsze
używa. Pierwsza to dotyk. Gwałtowny, szybki i taki jakby ugryzienie dłonią. Na
początku mi to nie wychodziło i nadal nie bardzo wychodzi. Udało się raz, gdy
Kajtek był gotowy rzucić się na Chpsa, ale zauważyłam wtedy iż jest to bardzo
niebezpieczna metoda. Chodzi o to, że
,,ugryzłam” Kajtka gdy się tego nie spodziewał ( o to chodzi) i nie wiedział
kto to zrobił, odwrócił się więc gwałtownie i chciał atakować, ale szybko kapnął
się, że to ja i pierwszy raz zrozumiał, że ja też potrafię pokazać ,,żeby”, że
nie wszystko toleruję, mimo to, w życiu
nie pozwolę komukolwiek tak go korygować, bo nie wiem jak by się to mogło
skończyć.
Druga to takie syczenie, jakby uciszanie. Próbowałam tego
kilka razy, ale nie wiele, gdyż niestety na Kajtka działa to w inny sposób, a
mianowicie – reaguje tak jakbym go szczuła. Szybko więc tego zaprzestałam i
stosuję pstrykanie palcami. Wie, że oznacza to iż coś mi się nie podoba, gdyż w
domu zawsze gdy wchodził na łóżko czy robił coś innego co mu nie wolno tak
właśnie go …hmmm…jak to nazwać zmuszałam do posłuszeństwa? I tak kiedyś
chciałam go uspokoić, ale zaczęłam za późno (ciężko trafić w ten właściwy
moment) i zaczął już szczekać, przez co musiałam strzelać mu zaraz koło uszu.
Niestety mama stwierdziła, że go biję, więc unikam tego, żeby ktoś obcy tez tak
nie pomyślał, bo OCZYWIŚCIE go NIE BIJE.
Tak więc marnie nam idzie, ale zawsze jakoś, mam nadzieje,
że w ten miesiąc uda się coś zrobić bo jak potem wyjadę na studnia to mama
będzie miała z nim bardzo ciężko. Nigdy z nim nie chodziła na spacery, zawsze
byłam to ja, bo to był mój pies i mogłaby sobie z nim nie radzić, przez co
musiałby być skazany na litość cioci, kuzyna czy też wujka, którzy niestety nie
robili by tego tak często jak mama.
Jak znacie jakieś metody, albo macie jakieś porady to
mówcie chętnie skorzystam.
Przykro mi, że Kajtek się nie słucha...
OdpowiedzUsuńNa co się dostałaś? :)
Gratulacje tak nawiasem mówiąc :D
Co polecić dla Kajtka...
Oprócz standardowych metod Millana, polecam Ci jeszcze metody Mjelonki :P
Gdy wychodzisz z Kajtkiem z domu wszystko niech wygląda tak:
stajesz przed drzwiami i nakazujesz psu siedzieć. Otwierasz drzwi i za żadne skarby nie pozwalasz psu wyjść. Następnie wychodzisz, pies siedzi w domu. Wołasz go, każesz mu siadać, zamykasz drzwi. Jeśli między drzwiami, a ziemią masz schody (choćby jeden) każesz psu siadać, a on musi zostać póki go nie wezwiesz. Przed schodkami znów siada i wtedy razem wyruszacie. Jeśli takowych schodków nie masz, to pies pozostaje siedząc przed domem, a Ty odchodzisz na kilka metrów (lub na ile smycz pozwala). Wtedy już możecie razem dalej spacerować. Ale i tutaj trzeba uważać! Niech pies idzie po Twojej lewej stronie, ZAWSZE! Nie wiem jaką masz smycz... Automatyczną (linka, czy na sznurku), czy zwykłą, parciankę? Obojętnie mimo tego smycz trzymaj zawiniętą w kółeczko (w kolejnym komentarzu podam link). Nie pozwalaj się wyprzedzać i zostawiaj czasem psa w pozycji "siad!", a sama idź kawałek. Gdy mijasz Twoją bramę powtórz to samo co podczas wychodzenia z domu. To samo, gdy wracasz. Co do ćwiczeń w domu. Bierz go na ręce. Nawet jeśli on nie ma najmniejszego zamiaru, byś go podniosła, rób swoje. Jeśli nie lubi podnoszenia pewnie będzie warczeć, ale nie bój się, bo to by tylko spartaczyło całą sytuację... Musisz cuć się pewnie, a gdy pies zawarczy, mów sobie w myślach "Ja tu rządzę, nie pies!". Uwierz mi, że to działa ;)
Co prawda treserem psów nie jestem, ale pracowałam z kilkoma ciężkimi psami i moje metody na nie działały. Nie wiem, jak będzie z Kajtkiem, ale mam nadzieję, że sprawa potoczy się dobrze :)
Przy okazji: sprawdź, czy nie jest zaborczy; zabierz mu podczas jedzenia miskę. Nie wykonuj tego jednak swoją ręką, jeśli nie wiesz jak zareaguje (jeśli nigdy tego nie próbowałaś). Spróbuj jakimś patykiem lub sprawdź też to inaczej - pogłaszcz psa (też patykiem, jeśli nigdy nie próbowałaś), gdy je.
To najlepsze rozwiązanie, aby sprawdzić, czy pies nie ma nic przeciwko co do Twojego towarzystwa.
Jeśli ze spokojem pozwoli Ci zabrać miskę/pogłaskać się bez oznaków nerwowości/agresji mamy już pół drogi za sobą :)
Muszę Cię tylko zmartwić, że oduczanie rządzenia Kajtka napewno nie potrwa miesiąc... Twoja Mama powinna również z nim trenować, jeśli nie chcesz doprowadzić do nieszczęśliwej sytuacji. Nawet gdy pojedziesz pies powinien jeszcze długo pracować.
Mam nadzieję, że przeczytałaś chociaż kawałek :)
Pozdrawiam i życzę powodzenia!!!
Ok, tutaj wrzucam linki :)
UsuńWięc: tak trzymaj smycz.
https://lh3.googleusercontent.com/-3DJLuqLQ6zI/UiXlSs9IpvI/AAAAAAAABeQ/X0PMCIthdsE/w958-h639-no/DSC_0184.JPG
Czemu tak? Łatwiej pozwoli Ci to na sterowanie psem. Rękę trzymaj opuszczoną na dół, ale trzymaj mocno i troszeczkę w górę :) (tak, wiem - zagmatwane :P)
Idąc pies powinien mieć mniej/więcej taką długość smyczy:
https://lh5.googleusercontent.com/-Zpp9DSN4eL8/UiXl8wpkN8I/AAAAAAAABe4/H4RlPtmaKak/w494-h741-no/DSC_0189.JPG
Możesz zakładać Kajtkowi samą smycz, w ten sposób:
https://lh5.googleusercontent.com/-hWTwKzmXGqE/UiXlV1CxD3I/AAAAAAAABeg/51mp4B8XeUs/w958-h639-no/DSC_0185.JPG
Wtedy "obrożę" będzie miał na górnej części karku :) Jeśli będzie dyszeć i się dusić - nie martw się, to normalne, a zresztą nic mu się nie stanie ;D
Dzięki. Dostałam się na bezpieczeństwo narodowe, całkiem nowy kierunek i niestety nie wiem co mnie czeka, ale i tak się cieszę, że się udało.
UsuńZaczęłam ćwiczyć owe wychodzenie. Na szczęście Kajtuś dobrze ogarnia komendę zostań i mogę odejść od niego bardzo daleko, a on czeka. Mam nadzieje, że w końcu nauczy się sam zostawać bez takiego polecenia.
Co do ćwiczeń w domu, to Kajtuś nie lubi jak go podnoszę, ale robiłam to od zawsze, gdy był jeszcze malutki i za żadne skarby nie protestuje, dodam jeszcze, że on nigdy na mnie nie warczy, cokolwiek bym nie chciała z nim zrobić, cierpliwie to znosi, albo próbuje uciec, ale nie warczy, ani gryzie.
Jedzenie także mogę spokojnie mu zabrać. Także od małego to z nim ćwiczyłam. Gdy dostawał jeść, podchodziłam do niego, głaskałam go, najpierw po karku, a potem po kufi i teraz nie mam problemu z zabieraniem mu miski.
Co do smyczy, to trzymam ją stosunkowo podobnie, tyle, że w jednej ręce: http://oi41.tinypic.com/2hoxloy.jpg - pozwala mi to na kontrolę nad psem, nie mogę narzekać, ale spróbuję tak jak ty to pokazałaś.
Wielkie dzięki za takie zaangażowanie i tak długi komentarz:)
Cóż, Cesar Millan to jednak dość kontrowersyjna postać w psim świecie. Nie to, że go nie lubię, nie skądże znowu, ale ja mam nieco inne niż on podejście do sprawy... Tak jak powyżej - psiaka nie oduczysz tego w jeden miesiąc. Tu potrzeba masy czasu! A może spróbuj czegoś innego - kiedy widzisz innego psa, szybko wyjmij smakołyki, zawołaj psa radosnym, podnieconym głosem i pokaż mu co dla niego masz. Każ mu usiąść lub się położyć, bo to pozycje z których psy nie atakują i co chwila dawaj kajtkowi przysmaki. U mnie to działa, Zula woli patrzeć na mnie i żreć niż wchodzić w awanturę z innymi psami. Ale oczywiście, to Ty znasz psiaka najlepiej, więc myślę że możesz wymyśleć też swój własny sposób. Zastanów się! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMogę wypróbować ten sposób, ale jest mały problem, bo gdy Kajtuś jest na spacerze to liczy się tylko to by biegać, jedzenie to raczej żadna atrakcja, wogóle jest strasznym niejadkiem, ale może kupię mu takie paski które uwielbia i coś to pomoże, dzięki:)
UsuńOjej, bardzo dziękuje za miłe słowa! naprawdę to wiele dla mnie znaczy! Masz jakieś zdjęcia swojego wypieku? Planuje założyć galerię "Czytelnicy ugotowali".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Na początek proponuje inny kaganiec, nie masz u siebie w mieście behawiorysty lub szkółki dla psów albo osoby doświadczone z psami żeby Ci pomogły wyeliminować agresję u twojego psa? :)
OdpowiedzUsuńMam takie pytanie czy Kajtek jest kastratem czy nie?
Niestety nie mam nikogo takiego więc muszę radzić sobie sama. I nie Kajtek nie jest kastratem. Słyszałam, że to eliminuje w pewnym stopniu agresję, i kiedyś mówiłam o niej mamie, ale ona twierdzi, że wtedy z psa zostanie roślina, które je, śpi i nie cieszy się życiem...
UsuńMoim zdaniem Kajtek powinien zostać wykastrowany i to co Twoja mama mówi to stereotypy uzo ludzi tak mówi a pies jest wtedy poprostu normalny jak był - biega za piłką, bawi sie tylko jest jeden minus bo kastraty mają tendencję do tycia. Kastracja w pewnym stopniu tak eliminuje no ale do tego jeszcze trzeba z nim ćwiczyć. Szkoda że w twoim miescie nie ma behawiorysty lub szkoleniowca bo było by Ci łatwiej.
UsuńSzkoda, że macie tego rodzaju problem, ale dobrze, że sobie z nim radzicie! Ja z Biną też próbuję metod CM, bo sunia jest bardzo tchórzliwa i szczekliwa, jednak ta metoda NIE MA PRAWA zadziałać, bo tylko ja próbuję ją stosować ( u mnie rano wychodzi mama, popołudniu ja, a wieczorem tata).
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- nie stosuj metod millana, zwłaszcza, jeśli nie skonsultowałaś ich z behawiorystą. Ten facet robi po prostu telewizyjne show, ale jeśli ktoś zna się bardziej na szkoleniu psów nie ma wątpliwości, że stosowane przez niego metody są nieskuteczne i mogą być niebezpieczne. Najlepiej przeczytaj sobie ten blog- http://wtemaciecesaramillana.blogspot.com/2011/07/zaklinacz-psow-s01e04-josh-i-boomer.html
OdpowiedzUsuńodcinki Cesara są dokładnie omawiane i analizowane przez osoby bardziej znające się na psim behawiorze, niż, zapewne, on. Ja polecam gorąco książki takie jak- ,,Drugi koniec smyczy" Patricia'i McConnell czy ,,Mój pies się nie boi" Nicole Wilde. Bardzo pomogły mi uporać się z Lunianymi problemami. Oglądając program Cesara można dojść do wniosku, że w prawie każdym odcinku pies jest alfą, a właściciele stoją niżej w hierarchii. I tu pojawia się słynna teoria dominacji. Lecz przypominam, że psy to nie wilki. Nawet żyjące na wolności nie tworzą grup o tak ścisłej hierarchii! Przede wszystkim dlatego, że nie muszą tak ściśle współpracować z innymi członkami grupy polując na dużą zwierzynę. Odżywiają się samotnie polując na drobne zwierzęta, lub żerując na ludzkich odpadach. Fakt, psy także się 'ustawiają' ALE dominacja to nie agresja! A pojęcia te, są bardzo często mylone. Hierarchia jest właśnie po to, by zapobiegać agresji w grupie. Nie musimy więc od razu psa dominować, łamać i podporządkowywać- musimy po prostu być pewnymi siebie, wyrozumiałymi i cierpliwymi przewodnikami- zresztą, polecam po prostu w/w książki, bo nie będę tu ich teraz całych przytaczać własnymi słowami ;) Podobnie jak Zocha27 polecam dawanie smaczków, gdy obok przechodzi inny pies, wydawanie w tym czasie komend, skupianie psa na sobie.
I podpisuję się pod radami odnoście zmiany kagańca- materiałowy nadaje się tylko na krótkie badanie u weterynarza, podczas noszenia na spacerach jest bardzo niewygodny, szczelnie zamyka pysk, gniecie wąsy, a przede wszystkim- nie pozwala na dyszenie! Psy się nie pocą (tylko na opuszkach łap) pozbywają się nadmiaru ciepła z organizmu poprzez ziajanie, a 'namordnik' takowy im t uniemożliwia ;) nie muszę chyba pisać, jak w skrajnych przypadkach może się to skończyć.
A najbardziej polecam rozejrzenie się za porządnym behawiorystą lub szkoleniowcem :)
Pozdrawiamy!
Zaczęłam czytać tego bloga i... matko, ale ja była głupia, że nie widziałam tego co jest tam opisane, a ślepo wierzyłam, że gość wie co robi.
UsuńPostaram się zakupić owe książki.
Co do kagańca, to wiem iż blokuje możliwość ziajania, dlatego też zakładam go bardzo rzadko (nie miał go na pysku od około kwietnia jak byliśmy na szczepieniu, aż do spacerów z ciocią, do tego nie zaciskam go nie wiadomo jak. Rudy ma na tyle swobody, że może napić się w nim wody, co niestety spowodowało, że udało mu się ugryźć Chapsa.
A metalowy, miał, ale po pierwsze go nienawidzi bo jest ciężki ( a Rudy stosunkowo mały, a po drugie zoraźnik nauczył się go ściągać.
Ale dzięki za wszystkie rady - wszystkim - postaram się w cielić w życie to co będę mogła :)
Właśnie, zapomniałam dodać, że jeśli zapniemy kaganiec tak, by pies mógł w nim ziajać, czy pić, robi się po prostu nie funkcjonalny ;) On jest stworzony właśnie po to, by szczelnie zamknąć pysk psa, ale tylko na czas krótkiego badania u weterynarza czy kąpiel :) A próbowałaś z plastikowym/gumowym? W sprzedaży są trudno dostępne, ale można jakoś je upolować, koloru takiego żółtawego, lub czarnego. Najlepsze są oczywiście fizjologiczne, czyli skonstruowane tak, by pies mógł swobodnie dyszeć, otwierając cały pysk, pić, czy gryźć smaki podczas szkolenia. Mimo swojej wielkości nie są też jakoś strasznie ciężkie- Luna nigdy nie protestowała ;) Mając jednak mieszańca wiem, że bardzo trudno jest dobrać go dla nierasowego psa (są wykonywane dla poszczególnych ras, z wyszczególnieniem na płeć). Lunie kupiliśmy dla suki owczarka niemieckiego i niestety okazał się być lekko za duży, co nie przeszkadzało może w życiu codziennym, ale podczas jednej z wypraw, chodząca luzem Luna wbiegła z kagańcem na pysku w gąszcz zarośli, a tam musiał się gdzieś zahaczyć i zsunąć bo wróciła już bez niego :( Mimo tego chcę spróbować znowu, także dla Kendo, gdy oczywiście osiągnie swoje ostateczne rozmiary ;) kupić je można np. tu: http://www.pelna-miska.pl/pl/c/CHOPo-kagance/151
Usuńwymiary są dokładnie podane, więc na ich podstawie można jakoś dobrać taki kaganiec dla nierasowca.
A wracając do samej agresji- najważniejsze na początek to zdefiniowanie jej ŹRÓDŁA, żeby potem móc podjąć odpowiednie środki :) Czy wynika ona ze strachu? Wtedy polecam właśnie dawanie smaków w obecności innych psów, dawanie mu poczucia bezpieczeństwa, poprzez bycie dla niego godnym zaufania przewodnikiem- czyli bez użycia siły fizycznej, łamania psa czy udowadniania mu swojej wyższości, bo przez to psiak bierze nas za nieobliczalnych i nie godnych zaufania, tylko poprzez nasze zachowanie na co dzień- pewność siebie, spokój, 'bycie źródłem wszystkiego co dobre'- smaczków jedzenia, zabawek, pieszczot- i dawania tego wtedy, kiedy psiak sobie na to zapracuje- chociażby wykonaniem 'siad' przed rzuceniem piłeczki, wyjściem na spacer, otrzymaniem miski z wodą :)
Czy rzuca się tylko na psy tej samej płci? Wtedy rozważyłabym kastrację. Krążą o niej różne mity, ale to na pewno nie prawda, że z psa robi się 'warzywo'. Często czworonogi, które oglądamy na zawodach frisbee, agility, obedience czy bawiących się radośnie z właścicielem piłeczką na spacerze, są po zabiegu kastracji. Do tego u psów bardzo dominujących i agresywnych zmniejsza się poziom testosteronu, co oczywiście wychodzi na dobre, nie w głowie im suczki, więc lepiej się skupiają na szkoleniu, często są bardziej łakome, więc bardziej zmotywowane na smaczki :) Są też oczywiście minusy, więc trzeba o tym najpierw porozmawiać z wetem, zdobyć dużo informacji... Jednak dodam, że Luna również jest po zabiegu sterylizacji i w żaden sposób to nie wpłynęło na jej chęć do zabawy i aktywności :) Podobnie jak np. Cody: http://www.youtube.com/watch?v=Qg_eSzoQs1E
Życzę sukcesów! :)
Nigdy nie próbowałam kupić mu takiego kagańca, bo niestety u nas w zoologicznym nie mieli takich modeli. Będę musiała jakoś zmierzyć mu pysk i zakupić. Choć niechętnie zabieram się za internetowe zakupy.
UsuńCo do agresji na inne psy, to Rudy przeważnie daje spokój psom mniejszym, suką oraz takim które od razu pokazują mu iż się poddają. Prawdę powiedziawszy zastanawiałam się kilka razy co powoduje u niego agresję czy jest to strach i niestety nie mam 100% pewności. Wszystko by na to wskazywało, skora atakuje raczej większe psy, ale kiedyś jak się urwał i szukałam go w sąsiednich domach. Znalazłam go z Owczarkiem Niemieckim (psem), z którym dobrze się dogadywał dopóki mnie nie zobaczył gdy tak się stało rzucił się na niego, a tamten piszcząc uciekł do budy. Udało mi się go szybko odwołać. Ale przez tą historię boję się, że to ja w jakimś stopniu wyzwalam tą agresję :(
Ostatnio jednak udało nam się grzecznie minąć innego psa (oczywiście po obwąchaniu), oraz wujka bez rzucania się, którego bardzo nienawidzi od zawsze. A więc widzę jakiś cień szansy, że uda się nad tym zapanować, nawet bez kagańca i kastracji:)
doczytam, poczytam i postaram się jakiś grosz dorzucić.
OdpowiedzUsuńHm..To źle, że masz taki problem z pieskiem, mam nadzieję, że sobie poradzisz i wyeliminujesz agresje ;P
OdpowiedzUsuńhttp://complywithyourdreams.blogspot.com/
Śliczne psisko.;) Superwowy blog!
OdpowiedzUsuńnapisałam takiego długiego posta i mi padła bateria. postaram się odtworzyć. jak coś to przypomij się, proszę!
OdpowiedzUsuńOdpisałam na Twoje wątpliwości u siebie
OdpowiedzUsuń