piątek, 15 marca 2013

Koci świerzb i zamieć śnieżna

Prawdopodobnie to będzie długa notka, bo będzie zawierać dwa tematy o których chcę napisać, i chodź do pierwszego nie mam już takiej weny jak na początku nie mogę pominąć tak ważnej rzeczy jaka się wydarzyła w moim życiu, a zaczęła się tak:

Wieczór jak to wieczór, ja nad książkami, mama przed telewizorem, a pies na kanpie. Jednak tym razem w tej harmonii było coś innego, a wina leżała po stronie psa! Otóż owa ,,paskuda" zaczęła się strasznie drapać po uszach. Może by mi to tak nie przeszkadzało gdyby nie fakt iż drapiąc się piszczał! Podeszłam więc do niego zaleciłam by się nie ruszał (czego jakimś cudem wysłuchał:)) i zaczęłam oglądać uszy. Jedno było bardzo czerwone i delikatne drapanie przeze mnie sprawiało psu przyjemność. nie wiedziałam jednak dlaczego. Owa sytuacja się powtórzyła i postanowiłam pójść z tym do weta. Miałam pojechać z psem po południu około 16:00 - 17:00. Kiedy byłam gotowa i miałam iść po psa ujrzałam iż Perełka (moja kotka) również drapie się po uszach. Zajrzałam więc i do jej ucha. Tutaj niestety było tak paskudnie. nie tyle widać było różne plamy, ale i krew - która pdpd powstała od częstego drapania się kota.


Jest to fotka z neta, nie robiłam Perełce takich fotek


 Mój osąd padł na świerzb i jasne już było, że nie psa, a kota zabieram do weta. zadzwoniłam po kuzynkę, aby mi pomogła (nie mam transportera, a więc musiałam ją wziąć na rękach) i trzymała ją w samochodzie. Dojechałyśmy, weszłam do gabinetu od razu, bo nikogo nie było w poczekalni, a drzwi były otwarte. Przywitała mnie osoba, która przy ostatniej mojej wizycie, grała rolę praktykanta. Wyglądało na to, że teraz jest tutaj sama, po chwili jednak spostrzegłam, że coś dzieje się za kurtyną. Pani doktor prowadziła jakiś zabieg. Powiedziałam (nazwijmy ją praktykantką), że mój kot się strasznie drapie i niczego nie podpowiadając czekałam na werdykt. Kobieta zajrzała do ucha, pobrała wymaz i wzięła pod mikroskop. Po chwili odwróciła się do mnie mówiąc: ,,świerzb".



 Krótkie wyjąśnienie tego hasła z neta:
Notoedres cati -świerzbowiec koci - najczęściej atakuje zewnętrzną powierzchnię małżowiny usznej, odstawę ucha, kark, szyję, pyszczek oraz kończyny zwierzęcia. Ten pasożytniczy pajęczak żeruje na skórze kota. Podstawowe objawy chorobowe są związane z rakcją naskórka na penetrację.
Choroba częściej dotyczy kotów żyjących na wolności oraz osobników wykazujących obniżoną odporność
.
Do najczęstszych objawów zaliczyć możemy świąd i miejscowe wyłysienia wspomnianych obszarów. Zwierzę intensywnie drapie miejsca inwazji. Pojawia się rumień a skóra zaczyna się łuszczyć. Z czasem w powstają na skórze zwierzęcia grube strupy.
Świerzbowiec drąży w naskórku strupy, stąd jego uporczywe swędzenie i stany zapalne. Drapanie sprzyja przenoszeniu pasożyta na inne obszary ciała. Taka ekspansja na ogół wydarza się bardzo szybko, po części twarzowej obejmując brzuch i okolice odbytu.





 Wówczas już nie kryłam, że liczyłam się z taką odpowiedzią. W tej to chili wszedł jakiś mężczyzna. Przywitała się i powiedział do mnie, że ma taką samą kotkę. Następnie zwrócił się do praktykantki iż nie będzie mógł przyjechać z kotem na kastrację ponieważ kotek został wystraszony przez psa i schował się wysoko na drzewie. Od pół godziny nie może go zdjąć i szybko to chyba nie nastąpi, a więc pragnie umówić się na inny termin. Dla mnie jednak było pewne kocur wyczuł pismo nosem i nie chce w młodym wieku być wykastrowanym :p Gdy się umówili, kobieta wróciła do mnie i podała kotce krople na kark (koszt 20 zł), potem dodała, że dawkę trzeba powtórzyć za 3 tyg. bo inaczej to nic nie da. A jeżeli i 2 dawka nie pomoże to i trzeba będzie przyjąć trzecią. Gdy skończyła mówić zapytała czy mam więcej kotów, ja na to, że tak, że mam 9 kotów. Zatkało ją, zawsze wszystkich zatyka i tak rozpoczyna się rozmowa. ,,Wie pani mieszkam na wsi...." Niestety lekarka stwierdziła, że najprawdopodobniej mają to wszystkie koty! Powiedziałam jej jednak, że u żadnego nie zauważyłam jakiej zmiany, co niestety nie oznacza, że nie mają. Nie brałam jednak dla nich jeszcze kropli, w duchu liczę, że może je to nie dosięgnie. Zapytałam więc czy pies też może to mieć. Ona, że jeżeli miał kontakt z kotem, to tak. No i kurka niestety miał, jak nazłość ostatnio zaczął się przywalać do Perełki. Dostałam więc i krople dla psa (30 złoty). Kotka jednak strasznie się drapie dlatego też dostałam krople do uszu na swędzenie (15 złoty). I tak wszyłam z gabinet z portfelem o 65 złoty lżejszym i okropną świadomością, że wszystkie zwierzaki mogą to mieć co będzie łącznie wszystkim kosztów oznaczać 435 złoty!, a u nas z kasą krucho, no nic mam jeszcze coś oszczędności jakoś wybulimy tą kasą razem z mamą.
Po powrocie do domu, nie przyznałam się od razu mamie ile wydałam, robiąc to partiami, 20 złoty na kota, potem jakaś rozmowa aż zapomni i dopiero 30 złoty na psa, a już dużo później, że to nie koniec. Mamę jednak obchodziło co innego: ,,czy człowiek może się tym zarazić?", a ja niestety zapomniałam się zapytać. Zadzwoniłam więc do gabinetu, gdzie dowiedziałam się iż jest to koci świerzb i nie powinno nam to zagrażać, nie powinnam jedna spać z psem. I tak mój kochany biedak trafił na noc do budy. Wiem brutalne, ale nie było już śniegu zapowiadała się ładna noc, a więc jakoś to przeżyje, kanapowiec. Wieczorem podałam mu krople





i zostawiłam na polu. Niestety pies nie był zadowolony i prawie całą noc piszczał. Wiecie zwykle to on decyduje kiedy następuje koniec spania w domu i chce spać na palu aby mieć baczenie na podwórko, a tego roku zrobiłam to tak paskudnie, no ale cóż mogłam zrobić. Mam tylko kuchnię, gdzie śpi babcia a z nią spać nie będzie, pokój gdzie śpi mama z nią tez spać nie będzie i pokój w którym ja śpię no i ze mną też spać nie może, a jest nauczony, że na się pcha pod kołdrę. Tak więc spał na polu, ku mojemu zdziwieniu rano, jak na złość w nocy spadł śnieg! I druga noc nie chciałam go już zostawiać na polu. W padła więc na pomysł, by przywiązać go do stołu.

Miał więc dostęp do kocyka na ziemi oraz jednego fotela. Pies mimo to nie był w nocy zadowolony, no bo jak można się czuć gdy ma się ukochane wyrko koło pani tylko 10 cm koło nos i nie można tam wskoczyć. Tak więc druga noc się nie wyspałam. Co gorzej miałam na drugi dzień w szkole pytanie i klasówkę. Jakoś to przeżyła i już przygotowana na koszmarną trzecią noc, wpadłam na jeszcze inny pomysł. Dałam psu moją kołdrę, a sama wzięłam sobie jakąś inną. Położyłam ją na fotelu. Pies się zagrzebał i nie musiałam go nawet wiązać. Położyłam się więc do łóżka z ciekawością czy wystarczy mu sama kołdra. wstał popatrzył na mnie wymownie, usłyszał krótkie: ,,nie wolno!". Położył się więc i na chwilę był spokój. Lecz w nie krótkim czasie pies postanowił, ze tak nie będzie i położył się koło mnie na sąsiednim łóżku. Nie maił tam nic, ani koca, ani kołdry i wtedy zrozumiała, że on po prostu chce być koło mnie :) W ciągu całej nocy tylko raz tak na poważnie chciał się ze mną położyć w łóżku, ale wystarczyło upomnienie i z pokorą położył się na swoim. Rano gdy się obudziłam mam powiedziała, że nie wie jak dojadę do szkoły bo jest paskudna zamieć śnieżna. Postanowiłam pójść sprawdzić, założyłam kozaki, i zarzuciłam kurtkę na piżamę. Na początku poczułam opór w otwieraniu drzwi. Powodem był zalegający śnieg, gdy mi się to udało, buchnął we mnie podmuch wiatru ze śniegiem. Wyszłam na pole po schodach których właściwie nie było widać, wyglądały jak zjeżdżalnie, gładkie tylko siąść i lecieć w dół. Zrobiłam krok, jedne drugi, śnieg sięgał mi po kolana. Doszłam jakimś cudem do końca podwórka by zobaczyć jak wygląda drogi i czy da się przejechać. Na drodze były jakieś koleiny ze śniegu, a więc komuś udało się przejechać. Zaczęłam się jednak zastanawiać czy uda mi się w ogóle wyjechać z podwórka, skoro śnieg jest po kolana, a moje autko to tylko mały fiacik, a nie terenówka. Doszłam jednak do wniosku, że nawet jeśli mu się to uda, to nie ma pewności, że nie stanę gdzieś po drodze, albo potem po szkole czy wychodząc po 8 lekcjach nie okaże się, że nawet mojego autka nie widać bo jest zasypany. Porozmawiałam chwilę z mamą i doszłyśmy do wniosku, że jechać czy tez iść do szkoły nie ma sensu, z resztą i tak pewnie nie będzie dużo ludzi w szkole. I jest jedna zaleta tego, że zostanę, i to bardzo ważna, mianowicie moja babcia, która wróciła przedwczoraj (13.03.2013) ze szpitala do domu, nadal nie czuje się najlepiej i ktoś musi się nią zająć. Tak wiec siedzę teraz sama z babcią w domu i piszę tą notkę. Próbowała nawet uchwycić tą zamieć, ale udało mi się zrobić tylko kilka zdjęć, bo brakło mi miejsca w aparacie. Mimo to nie ma co żałować bo będę miała jeszcze okazję i to może nawet lepszych zdjęć bo cały czas na polu panuje zamieć śnieżna. Ale oto kilka:







Oczywiście Kajtuś nie jest teraz na polu. Śpi koło mnie, jednym okiem obserwując kota (Tajfuna), którego musiałam uratować przed zaspami biedaczka nie widziała jeszcze takiej zimy, i nie wiedziała co zrobić jak owiało ją z każdej strony, nie miała jak się przedostać, bo w śniegu by się zatopiła, zaspy są 10 razy większe od niej, nie miała by większych szans, na wydostanie się. Poszłam po nią i teraz siedzi kochana w domu, nawet jakoś się przyzwyczaiła do obecności psa. Mam dla was jeszcze kilka zdjęć, bo  przed chwilą Kajtek wydarł mnie na pole ( musiał kupkę ;p ):





Tutaj widać jak śnieg sięga mi do kolana, a nawet jeszcze nie stanęłam dokładnie nogą









Mimo wszystko mój kuzyn postanowił spróbować ruszyć samochodem ponieważ do pracy ma bardzo daleko, i nie miał za bardzo innego wyjścia. Pomagał mu przy tym jego brat i tata, a oto ich zmagania. Zdjęcia robione z ukrycia zza okna, a więc nie są genialne, ale oto one:







Post jest długi i możliwe, że wyszedł nudny, a więc coś na rozweselenie :D



Pozdrawiam:)

5 komentarzy:

  1. Szkoda zwierzaków.
    Ciekawe zdjęcia ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedne zwierzaki ;/ dl u mnie nie ma tyle śniegu?! nie poszłabym do szkoły...Tak jak chciałaś zrobię Ci ocenę bloga, dziś powinna być ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas są resztki śniegu, dużo słońca-zupełne przeciwieństwo Waszej pogody. Zdjęcia nieco przygaszone,ale to pewnie przez brak światła- słońca ;) Post wcale niekrótki, wręcz na odwrót :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No taka zima to jest coś...Kajtek jak zasuwa po tych zaspach, fajne zdjęcia i w ogóle ładny pies, a ten śmieszny
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na świerzb dla ludzi bardzo pomocna jest odzież lecznicza z firmy http://www.dermasilk.pl

    OdpowiedzUsuń