Spacer zapowiadał się zwykłą codziennością. Tam pójdę, on tam podsika, tutaj coś obwącha i wrócimy, ale okazało się inaczej. Wychodząc z domu zabrałam aparat - coś mnie podkusiło - i cale szczęście. okazało się, że wokoło latała masa motyli, oraz ważki, które rozpoczęły okres godowy. Bardzo szybko chwyciłam za aparat, niestety, tegoroczne motyle były strasznie płochliwe i nie wiele udało mi się złapać w swój obiektyw. Ale za to miałam niezły trening biegając za nimi (dosłownie).
Rudy też nie miał bardzo nic przeciwko takie (dla niego) marnej rozgrzewce, denerwowało go tylko, że ciągle się zatrzymywałam i kazałam mu iść za sobą, albo siedzieć w miejscu i czekać, żeby nie spłoszył mojej "ofiary", co niestety nie jest jego mocną stroną. I tak wspólnymi siłami (motyle i Kajtek) spowodowali iż mam niewiele fajnych ujęć, a najpiękniejszy i największy motyl za którym biegłam na prawdę spory kawałek mi zwiał :(
Wczoraj też pobrałam sobie próbną wersję Lightroom'a. Nigdy nie używałam obróbek do zdjęć, a więc miałam niezły ubaw. Na razie fotki nie są rewelacyjne. Ale mam na tej wersji 30 dni, więc może pod koniec wymłodzę coś fajnego ;)
Świetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńale ładne zdjęcia :D słodki piesek <3
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia! Zarówno Kajtka jak i wielobarwnych motyli :)
OdpowiedzUsuń