wtorek, 15 października 2013

Czemu nie ma ciebie przy mnie?

Powinna wam powiedzieć to już dawno, ale jakoś nie mogłam się zabrać. A więc od października mieszkam w Lublinie. Tutaj studiuje. Moim kierunkiem okazało się bezpieczeństwo narodowe. Powiem tylko tyle, że ujdzie. Nie jest to ani rewelacyjny przedmiot, ani koszmarnie nudny. Chociaż na wykładzie i ćwiczeniach w poniedziałek idzie tylko spać:) Mam już swoją małą grupkę znajomych, chociaż nie są to jeszcze ogromnie zaciśnięte więzi, ale zawsze spędzamy ten szkolny czas (czasem i nie szkolny) razem.Mieszkanie mamy całkiem fajne. Mieszkam z dwoma koleżankami z liceum. Dobrze się dogadujemy, chociaż mamy już za sobą jedną na prawdę poważną kłótnię, która niestety została wykrzyczana na ulicy, na szczęście w nocy i nie było dużo świadków.

http://www.youtube.com/watch?v=HR9m1QU7nKI

Ale wiecie czego mi najbardziej brakuje?   
Wiem, że zdjęcie już gdzieś się pojawiło, ale nie mam niczego nowego :(

Tak mojego małego idioty. Tak bym chciała, żeby w tej chwili leżał na moim łóżku z głową opartą o moją nogę. I słodko spał, od czasu do czasu na mnie zerkając i sprawdzając czy to nie sen, czy wciąż jesteśmy razem. Ale jego nie ma...jest tak daleko ode mnie. Widziałam go ostatnio 6 października, gdy byłam na weekendzie w domu i serce mi się kraja gdy widzę jak ludzie spacerują i bawią się w parkach ze swoimi psami, a ja nie mogę go nawet zobaczyć. Matko, mam łzy w oczach jakbym miała go juz więcej nie widzieć... :' (   

Idziesz parkiem i widzisz szalejącego psa. Biegającego w złotych liściach. Po chwili spogląda na swojego pana, który patrzy na niego w ogromnym spokojem. Patrzą sobie prosto w oczy, aż w końcu właściciel wzrusza ramionami i prawą dłonią robi delikatny ruch jakby chciał powiedzieć: "jak chcesz" i w tym momencie, ten spokojnie stojący pies rusza jak oszalały, łapie leżący gdzieś w liściach patyk i biegnie z nim do pana. Właściciel bierze kij i rozlega się radosne szczekanie. Patyk szybuje w powietrzu, ale ty nie widzisz co dzieje się dalej bo musisz iść. Bo masz wyznaczony czas w którym musisz dojść do uczelni. I już tylko słyszysz ponowne szczekanie zza pleców. W tym właśnie momencie, masz łzy w oczach i jedyne co chcesz zrobić to popędzić na pociąg. Wbiec na podwórko swego domu, rzucić się do uścisku swego psa. Słuchać jak pieszczotliwie pomrukuje, widzieć jak ogon chce mu się wyrwać pod naporem machania. Ale nie robisz tego. Kroczysz tylko wyznaczoną już trasą w stronę tego strasznego wydziału politologi i ... i próbujesz zapomnieć, bo wiesz, że nie możesz teleportować się do domu, ani na 5 sekund, a wspominanie kogoś kogo nie możesz zobaczyć, jest tak bolesne, jakby ktoś wyrywał ci serce z piersi...

9 komentarzy:

  1. :C Ehh takie juz zycie studenta ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wyobrazam sobie juz zycia bez mojego niunka ;) trzymam kciuki, wyrwasz:)

    jak będziesz mieć chwilkę to zapraszam też do nas http://swiatniko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech czasami tak bywa i nic nie poradzisz...
    Trzeba wytrwać...

    OdpowiedzUsuń
  4. trzeba przejść i popatrzeć racjonalnie na to wszystko.

    powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przywiązana jesteś do swojego psa ;P Ale musisz to jakoś wytrzymać ;/
    http://complywithyourdreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszyłam się...:(.
    Kup sobie chomika <3 będziesz miała na kogo fiksować jak Ci zgryzie Twoją ukochaną bluzkę -,- :D
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak mi przykro, że kilka łez kapło mi na klawiaturę. Wiesz jak mi jest przykro! Trzymaj się kochana, jednak życie bez swojego przyjaciela może wydawać się dość przykre..

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję ,że ze studiami wszystko będzie ok ! Ja też zawsze tęsknie za moimi zwierzakami jak wyjezdam

    OdpowiedzUsuń